Czy naprawdę musisz czekać na lepsze czasy? Jak zacząć inwestować mimo kryzysu

Jak zacząć inwestować mimo kryzysu

Od lat słyszymy, że teraz to „nie jest dobry moment”. Bo pandemia, bo wojna, bo inflacja, bo recesja. I łatwo uwierzyć, że trzeba poczekać. Że inwestowanie jest tylko dla tych, którzy mają komfort finansowy, spokój wokół i rynek w zieleni. Ale prawda jest taka, że „idealny moment” może nigdy nie nadejść. A kryzys – choć wydaje się przerażający – bardzo często jest właśnie tym, co tworzy największe okazje.

Pamiętam doskonale, jak wyglądała sytuacja na rynkach tuż po wybuchu pandemii. Marzec 2020 roku – giełdy toną, media pełne czarnych scenariuszy, a ludzie wycofują pieniądze z funduszy i sprzedają wszystko w panice. To wtedy wiele kobiet z mojej społeczności… postanowiło zacząć inwestować. Tak, w czasie największej niepewności, chaosu i spadków. Dlaczego? Bo zrozumiały, że właśnie wtedy wszystko jest przecenione – i jeśli mają działać, to nie wtedy, gdy wszyscy są pewni sukcesu, tylko wtedy, gdy panuje strach.

Po pandemii giełdy odbiły się szybciej, niż ktokolwiek przewidywał. Ten, kto trzymał się planu lub odważył się wejść na rynek, gdy był najniżej – zyskał. Podobnie było po wybuchu wojny w Ukrainie. Gdy świat zamarł, a inwestorzy wycofywali kapitał z Europy Środkowo-Wschodniej, wiele spółek na polskiej giełdzie osiągnęło historyczne minima. I znowu – były kobiety, które wtedy kupowały. Z dystansem, z analizą, z rozsądkiem. Dziś ich portfele są na plusie, bo wiedziały, że rynek nie spada wiecznie.

Jedna z moich obserwatorek – nazwijmy ją Magda – zaczęła inwestować dokładnie w marcu 2022 roku. Miała odłożone 5 000 zł i planowała je zostawić na „lepsze czasy”. Ale po kilku rozmowach i odrobinie odwagi postanowiła kupić swoje pierwsze ETF-y, kiedy wszyscy mówili o spadkach. Nie chciała działać emocjonalnie. Po prostu wybrała stabilny fundusz śledzący światowy indeks i zaczęła. Dziś, po dwóch latach, ma nie tylko zysk, ale i pewność siebie, której wcześniej jej brakowało. Bo najważniejsze nie było to, ile zarobiła – tylko że przestała się bać.

Podobną historię opowiedziała mi Natalia – samotna mama, która w czasie pandemii zaczęła inwestować 300 zł miesięcznie. Dla niej to nie był tylko eksperyment finansowy, ale akt odwagi. Dziś jej portfel nie jest ogromny, ale daje jej poczucie, że nie musi już polegać wyłącznie na jednej pensji. Że buduje coś dla siebie, z miesiąca na miesiąc. I że – bez względu na to, co się dzieje na świecie – ma narzędzia, które pozwalają jej reagować, a nie tylko czekać.

Największym wyzwaniem w czasie kryzysu nie jest wybór akcji, funduszy czy ETF-ów. Najtrudniejsza jest walka z własnym lękiem. Bo wszystko w nas krzyczy: „poczekaj”, „to niepewne”, „co, jeśli stracisz?”. Ale inwestowanie to nie gra na pewniaka. To proces, który wymaga odporności psychicznej i zaufania do strategii. Gdy rynek spada, nie chodzi o to, żeby podejmować pochopne decyzje. Chodzi o to, by mieć plan, trzymać się go – i przetrwać. A z czasem, te przetrwane momenty okazują się być najcenniejsze.

Więc jeśli siedzisz teraz z myślą: „to nie jest dobry moment” – zatrzymaj się na chwilę. Zadaj sobie pytanie: a jeśli to właśnie najlepszy moment, jaki mogę mieć? Bo kiedy wszystko rośnie, kupują wszyscy. Kiedy spada – kupują tylko ci, którzy wiedzą, dlaczego to robią.

Jeśli chcesz wiedzieć, jak to zrobić krok po kroku – zapraszam Cię na bezpłatny mini-webinar: „Jak zacząć inwestować jako kobieta?”.

Opowiem w nim:

  • dlaczego nie warto czekać na „lepsze czasy”,

  • jak zbudować plan, który działa nawet w czasie kryzysu,

  • i jak oswoić własny lęk przed startem – niezależnie od tego, co mówią media.

Widzimy się online – przy kawie, bez presji, z wiedzą, która daje siłę.

Inwestowanie przy kawie

Moja misja jest ......

Zapisz się na newsletter i otrzymaj E-BOOKA

KURS ONLNE: Inwestowanie dla kobiet od podstaw

Grupa na DISCORDZIE

Copyright © 2025 Inwestowanieprzykawie.com